Pozwól, że podzielę się z tobą moją inspirującą podróżą.

Cześć, wspaniali ludzie! Jestem Gosia, wasza oddana osobista trenerka i dietetyczka, zobowiązana do uczynienia drogi do zdrowszego stylu życia prostą i osiągalną dla każdego z was. Dziś z radością dzielę się z wami moją osobistą historią przemiany.

Nazywam się Gosia, a moja historia nie dotyczy tylko utraty wagi – chodzi o wewnętrzną transformację. Urodziłam się w Polsce, ale Anglia jest moim domem od wielu lat. Sport zawsze był moją pasją, ale przeprowadzka za granicę i rozpoczęcie nowej pracy odsunęły tę część mnie na bok. Kiedy zaszłam w ciążę z moim pierwszym dzieckiem, moje życie zmieniło się drastycznie. Zawsze byłam szczupła, ale nagle poczułam się, jakbym była wypełniona po brzegi – powietrzem, wagą, emocjami, których nie rozpoznawałam. Dodatkowe kilogramy po porodzie stały się ciężarem, sprawiając, że codzienne zadania wydawały się walką pod górę. Moje samopoczucie spadło, a każdy krok przypominał mi o lekkości, którą straciłam.

Wszystko wydawało się nie do zniesienia, szczególnie gdy depresja poporodowa wzięła górę. To był czas niewypowiedzianego smutku i ukrytych łez, gdy próbowałam poradzić sobie z wersją siebie, której nie chciałam stawić czoła. Bycie daleko od rodziny, bez wsparcia w tych wymagających pierwszych tygodniach macierzyństwa, pogłębiło moje poczucie izolacji.

Płakałam w poduszkę prawie każdej nocy, po cichu, żeby nikt nie usłyszał. Łzy spływały mi po policzkach, a ja nawet nie potrafiłam wytłumaczyć, dlaczego to tak bardzo boli. Czułam się, jakbym była zamknięta w ciemnym pokoju bez klucza — bez wyjścia, bez nadziei. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Bałam się własnych myśli.

Nie zasypiałam, bo byłam zmęczona — zasypiałam, bo to był jedyny moment, kiedy nie czułam pustki. Bałam się komukolwiek powiedzieć, co się dzieje w mojej głowie. Wstydziłam się. Myślałam, że jeśli się otworzę, usłyszę tylko, że przesadzam. Że inne kobiety też mają dzieci i jakoś dają sobie radę. A ja nie potrafiłam.

Nawet nie wiedziałam, że depresja poporodowa to coś prawdziwego. Dopiero kiedy byłam w jej najgłębszym punkcie, zrozumiałam, jak bardzo potrafi złamać człowieka. Czułam się brzydka, zniszczona, odrzucona przez samą siebie. Tłuszcz na brzuchu, luźna skóra, zmęczone oczy… Patrzyłam w lustro i nie poznawałam kobiety, która się we mnie wpatrywała. Zniknęłam. A na moim miejscu stała ktoś inna — smutna, zagubiona, milcząca.

To był czas, w którym moje serce krzyczało, ale nikt tego nie słyszał.

To trwało około dwóch tygodni — dwóch długich, ciężkich tygodni, podczas których czułam się jak cień samej siebie. A potem zadzwoniła moja siostra. Jej głos przebił się przez mur, który wokół siebie zbudowałam. Opowiedziała mi o swojej decyzji, by zawalczyć o siebie — o tym, że zaczęła chudnąć i już widzi pierwsze efekty. W jej słowach było coś, czego mi brakowało: nadzieja.

Ta rozmowa była iskrą — zapaliła we mnie cichą, ale silną determinację. Zaczęłam czytać, planować i szukać ćwiczeń, które mogłabym bezpiecznie wykonywać po porodzie. Po raz pierwszy nie chodziło o to, by jak najszybciej wrócić do formy albo gonić za jakąś sylwetką. Chciałam wrócić do siebie. Do kobiety, którą gdzieś po drodze zgubiłam.

Na początku grudnia dostałam od lekarza zielone światło, żeby zacząć pracę nad sobą. Miałam 40 kilogramów nadwagi i nie chciałam czekać do stycznia, jak wszyscy inni. Po co odkładać zmianę? Zdecydowałam, że zacznę od razu. Każdy dzień był szansą. Grudzień stał się początkiem nowego życia, a nie wymówką.

To nie było łatwe, ale im więcej czytałam i eksperymentowałam, tym bardziej czułam, że robię coś dobrego — nie tylko dla swojego ciała, ale dla zdrowia. Nie chodziło o restrykcje — chodziło o wybory. I nagle to, co kiedyś wydawało się trudne, stało się moją nową codziennością. Miałam więcej energii, przestałam bezmyślnie podjadać, a moje ciało zaczęło mi za to dziękować.

To właśnie ta równowaga — między ruchem a świadomym odżywianiem — zaczęła mnie najbardziej przemieniać.

Z czasem moje ciało samo zaczęło domagać się więcej — moje ruchy były pewniejsze, technika się poprawiała, a ja stawałam się silniejsza. To, co kiedyś wydawało się niemożliwe, stało się częścią mojej rutyny. Sama zaczęłam szukać nowych wyzwań, zwiększałam intensywność, dodawałam ciężary, wydłużałam treningi. Chciałam iść dalej, głębiej — rosnąć.

Waga nie zawsze się zmieniała. Przez całe tygodnie potrafiła stać w miejscu, mimo że dawałam z siebie wszystko. Ale właśnie wtedy nauczyłam się patrzeć na postępy inaczej — przez centymetry, zdjęcia i siłę, którą czułam nie tylko w mięśniach, ale i w głowie. To była moja lekcja: sukces to nie tylko liczby, to zmiana, którą możesz zobaczyć i poczuć.

Prowadziłam dziennik — zapisywałam treningi, robiłam zdjęcia, notowałam pomiary. Każde małe zwycięstwo, każdy życzliwy komentarz od bliskich dodawał mi skrzydeł. Zdrowe nawyki i konsekwencja zrobiły swoje — w ciągu roku schudłam 40 kilogramów.

Ale najważniejsze nie było to, co straciłam — tylko to, co zyskałam: nowe ciało, jędrne i silne, oraz nową siebie — pewną siebie, spokojną i szczęśliwą.

Cztery lata po tej pierwszej przemianie znów zostałam mamą. Tym razem wiedziałam, jak ważne jest, by zadbać o siebie — psychicznie i fizycznie. Ćwiczyłam w ciąży, dobrze się odżywiałam, ale moje ciało zareagowało inaczej. Każda ciąża opowiada inną historię.

Po porodzie waga pokazała 36,5 kg więcej. Byłam w szoku. Przecież robiłam wszystko „tak, jak trzeba”, a jednak znów stałam na linii startu.

Znasz to uczucie? Stoisz przed lustrem i pytasz samą siebie:
„Czy naprawdę dam radę jeszcze raz?”

Drugi raz. Druga ciąża. I znowu prawie tyle samo kilogramów do zrzucenia.

Szczerze? Moje ciało w ciąży po prostu zachowuje się jak balon — nadyma się bez litości. Ale tym razem nie miałam złudzeń. Wiedziałam, że będzie trudno — ale też wiedziałam, że potrafię.

Wiedziałam, że skoro raz mi się udało — mogę zrobić to ponownie. Nawet mając mniej czasu, więcej obowiązków i niewiele snu, miałam coś, czego wcześniej mi brakowało: doświadczenie i siłę.

Gdy tylko doszłam do siebie po porodzie, wróciłam do ćwiczeń — nieidealnych, ale prawdziwych. Zaczęłam też codzienne spacery z dziećmi — na zewnątrz, z wózkiem, aktywnie. To był mój sposób na pozostanie w ruchu, bez rezygnowania z życia rodzinnego.

Może Ty też jesteś teraz w tym miejscu? Zmęczona, przytłoczona, z poczuciem, że znowu musisz zaczynać od nowa?

Uwierz mi — dasz radę. Musisz tylko zrobić pierwszy krok. Nie dla innych… dla siebie.

Bez wymówek, bez dróg na skróty. Krok po kroku — powrót do ćwiczeń, codzienne spacery z dziećmi, zdrowe jedzenie, cierpliwość.

To nie zawsze było łatwe. Czasami waga stała w miejscu. Czasami nie miałam energii. A czasami… nie miałam żadnego wsparcia.

Bo wiesz co? Największymi przeszkodami nie zawsze są kilogramy.

Czasem są nimi ludzie. Ci, którzy mówią:
„Po co ci to?”, „Zjedz coś, nie przesadzaj”, „I tak już nie wrócisz do dawnego ciała.”

Może Ty też słyszysz te głosy. Może masz je wokół siebie — głosy, które nie pomagają, tylko ciągną cię w dół.

Ja też słyszałam te głosy. Czasem od znajomych, żartujących moim kosztem. Czasem od ludzi, którzy myśleli, że wiedzą lepiej. Ale nauczyłam się, że nie muszę się nikomu tłumaczyć. Założyłam swoje niewidzialne okulary — takie, które pozwalały mi widzieć tylko drogę przed sobą. Bez względu na to, ile zakrętów i wybojów miała. To moja droga. I idę nią dalej.

Dziś wiem, że stoczyłam tę samą walkę dwa razy. 40 kilogramów po pierwszej ciąży. 36,5 kilograma po drugiej.

Ale to nie liczby są najważniejsze.

Najważniejsze jest to, co odzyskałam: zdrowie, energię, pewność siebie i spokój.

Każdy kilogram, który straciłam, to nie tylko waga z ciała — to kawałek mnie, który wrócił do mojego życia.

Może dopiero zaczynasz.

Może znowu jesteś na samym początku.

Ale pamiętaj: upaść może każdy.

Nie każdy ma odwagę, żeby wstać.

A Ty — możesz wstać.

Możesz zacząć.

Możesz wygrać.

Moje zdjęcia „przed” i „po” to nie tylko wizualna pamiątka. To dowód. Dowód na to, że to jest możliwe. Że determinacja, konsekwencja i codzienne, małe wybory naprawdę mogą zmienić wszystko.

Dla mnie to coś więcej niż porównanie sylwetek.

To porównanie kobiety, która była zagubiona, zmęczona i pełna wątpliwości — z tą, która dziś stoi silniejsza, bardziej świadoma i dumna z siebie.

Dziś te zdjęcia inspirują inne mamy. Pokazują, że zmiana jest możliwa — niezależnie od tego, ile masz na głowie, ile razy już próbowałaś, ile razy się poddałaś.

Bo najważniejsze jest to, że ogień, by spróbować jeszcze raz, wciąż w Tobie jest.

Moje doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma jednej, idealnej drogi do zdrowia — każda z nas jest inna.

Dlatego pracując z klientkami, stawiam na indywidualne podejście. Zwracam uwagę nie tylko na ciało, ale też na emocje i codzienność.

Bo zdrowie to nie tylko dieta i trening — to równowaga.

Chcę przekazywać energię, która kiedyś pomogła mnie samej. Pokazać, że przemiana nie musi oznaczać poświęceń, a odchudzanie może być radosnym procesem.

Uczę, jak jeść świadomie, bez rezygnowania z ulubionych smaków — bo chodzi o to, by żyć zdrowo, ale też z przyjemnością.

Moja historia nie jest tylko o utracie wagi — to historia powrotu do samej siebie. Do kobiety, która miała marzenia, pasję i odwagę, by znów w nie uwierzyć.

Zaczynałam od zera dwa razy. I dwa razy udowodniłam, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli się nie poddajesz.

Dziś nie uczę „diet” ani „idealnych planów”.

Uczę, jak żyć zdrowiej, nie rezygnując z siebie. Jak jeść mądrze, poruszać się z radością i czuć się dobrze we własnym ciele — bez presji, bez porównań, we własnym tempie.

Każda z nas ma inną historię, inne potrzeby i inne tempo. Dlatego wierzę w indywidualne podejście — bo Twoja droga nie musi wyglądać jak moja, żeby była skuteczna.

Szczególnie do Ciebie,

Mamo, która patrzysz w lustro po ciąży i zastanawiasz się, gdzie podziała się ta kobieta, którą kiedyś znałaś.

Do Ciebie, która być może czujesz się przytłoczona swoją wagą.

Do Ciebie, która może tracisz wiarę, że jeszcze uda Ci się osiągnąć swoje cele zdrowotne i sylwetkowe — chcę powiedzieć: nie poddawaj się.

Twoje zdrowie, Twoje szczęście, Twoja przyszłość — są warte tej walki.

A ja jestem tutaj, żeby pomóc Ci ją wygrać.

Nie pozwól, by strach przed pierwszym krokiem Cię powstrzymał.

Niech moja historia będzie dowodem, że zmiana jest możliwa, że każdy dzień przynosi nową szansę, by być szczęśliwszą, zdrowszą i pełną życia.

Zapraszam Cię do wspólnej podróży.

Skontaktuj się ze mną, a razem stworzymy plan, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad swoim życiem, zdrowiem i samopoczuciem.

Odwiedź mój profil na Instagramie i Facebooku, gdzie znajdziesz wsparcie, porady i inspirację, by każdego dnia iść naprzód.

I nie czekaj na „idealny” moment. On nie nadejdzie.

Zacznij dziś — nieidealnie, ale z serca.

Każdy krok, nawet najmniejszy, oddala Cię od tego, kim byłaś wczoraj, i przybliża do kobiety, którą chcesz być jutro.

Uwierz w siebie.

Tak jak ja kiedyś uwierzyłam w siebie.

Czy czujesz się zainspirowany?

Proszę, nie wahaj się skontaktować ze mną w celu uzyskania bezpłatnej konsultacji. Tam odkryjesz wszystko, co potrzebne, aby rozpocząć swoją nową podróż w kierunku lepszego zdrowia, samopoczucia i odżywiania.

  • Dyplom instruktora fitness i trenera osobistego

  • Dyplom instruktora fitness i trenera osobistego

  • Dyplom instruktora fitness i trenera osobistego

  • Certyfikat szkolenia z zakresu alergii i nietolerancji pokarmowej